Z wielkim smutkiem przeczytałem dziś informację na onet.pl na temat śmierci policjanta. Pokrótce: 40-letni policjant po służbie „postawił” się dwóm chuliganom niszczącym tramwaj. Wydarzenie miało miejsce na przystanku przed jednym z centrów handlowych Warszawy. Jeden z chuliganów rzucił koszem na śmieci w okno tramwaju. Zareagował na to wspomniany policjant. W czasie szarpaniny drugi z chuliganów wyciągnął nóż i kilkakrotnie ugodził w klatkę piersiową policjanta. Dwugodzinna reanimacja lekarzy nie przyniosła efektu i policjant zmarł. Moje zasmucenie lekturą artykułu przerodziło się we złość i zdenerwowanie. Dlaczego?Nasz kraj należy niestety do krajów, które – w sobie tylko znany i nienaturalny sposób – aplikują wszelkie dziwolągi współczesnego świata. Takie swoiste kalkomanie, papugi. A jeszcze jak coś „idzie z zachodu” to „fiuu! fiuuu! – to jest dopiero coś” 🙂 Najgorsze jest jednak to, że nie potrafimy skopiować tego co jest dobre, ale z łatwością przychodzi nam „zasysać” te najgorsze rzeczy. Jedną z nich jest zniesienie kary śmierci. Czytając notatkę w Onecie po raz kolejny widać jak wielka przepaść jest pomiędzy władzą a narodem. Zdecydowana większość komentarzy internautów do wydarzenia opisanego w wiadomości wyrażała żal po śmierci Człowieka i jednocześnie złość na bezkarność bandytów w naszym kraju. Żądanie przywrócenia kary śmierci pojawia się w większości tych komentarzy. Zresztą takie żądania pojawiają się po każdej tragedii, gdy zwyrodnialcy – bo tak to trzeba nazwać – mordują Bogu ducha winnych ludzi. Niestety coraz częściej mordercami są nastolatkowie.
Spójrzmy teraz na obraz jaki wyłania się w polskim społeczeństwie. Z jednej strony istnieje niezrozumiała i absurdalna „tolerancja” organów władzy i sądownictwa dla nastoletnich bandytów latających z nożami a z drugiej strony robi się niesamowite „halo” w przypadku krzywdzenia zwierząt. Tak – te dwie sprawy stoją po dwóch biegunach moralności. Z jakim animuszem i rozgłosem podawane są w mediach przypadki znęcania bądź zaniedbywania tzw. praw zwierząt. Piętnuje się publicznie właścicieli zwierząt, że a to „piesek został uderzony smyczą”, „konie czy krowy stały na mrozie” i najlepsze – „że pies na wsi jest przywiązany do budy łańcuchem”. Szczególnie ten ostatni przypadek jest o tyle kuriozalny, że przecież po to na wsi jest pies, żeby pilnował domu, a nie latał po wsi. Psy na wsi były zawsze w ciągu dnia przywiązane do budy zaś spuszczane z łańcucha na noc. Tak było, jest i być powinno. Ale nie dla „obrońców” zwierząt. Jak w takim razie wyobrażają oni sobie życie psa na wsi? Czy według nich psy mają przez 24h biegać po wsi i straszyć ludzi? Paranoja 🙂 A gdzie biblijna zasad „oko za oko, ząb za ząb”? żyjemy podobno w państwie katolickim a zasad wiary nie stosujemy? 😀
Wracając do tematu: zwróćmy uwagę jak na szali praw wygląda życie psa i życie człowieka? Pokrzywdzony pies – wielki szum, pokrzywdzony człowiek – nic się nie dzieje. A przecież człowiek też zwierzę i swoje prawa tez mieć musi. W Polsce ta proporcja jest mocno zachwiana. Byt, życie ludzkie nie ma tu żadnej wartości. A swoją drogą ciągłe mówienie o „znieczulicy społecznej” też jest kpiną. Świadkami opisywanego zdarzenia w Warszawie byli ludzie znajdujący się na przystanku tramwajowym. Nie zareagowali? Są źli? NIE! Wykazali się elementarnym instynktem zwierzęcym – instynktem przetrwania! Zadajmy sobie sami pytanie: czy zareagowalibyśmy w takiej sytuacji próbując przeciwstawić się bandytom latającym po ulicy z nożem? W zdecydowanej większości wypadków – wątpię…
Co grozi bandycie za zabicie człowieka? O ile go złapią i skażą prawomocnym wyrokiem, o ile nie wyłga się przed więzieniem „żółtymi papierami” lub innego typu „pomrocznością” czy niepoczytalnością to grozi mu niewiele. Obecnie w Polsce najwyższą karą za zabójstwo jest dożywocie, do tego z możliwością starania się o przedterminowe zwolnienie po 25 latach „odsiadki”. No i co? Społeczeństwo zubożone o ofiarę mordu (być morze przyszłego naukowca, artystę, premiera lub prezydenta) utrzymuje dożywotnio bandytę. Bandytę, który nie miał skrupułów pozbawić kogoś życia, zniszczyć czyjąś rodzinę. Jeżeli człowiek (w tym wypadku to zbyt duże słowo) ma dożywocie, czyli teoretycznie nie pojawi się na niwie społeczeństwa i nic jego byt dla tego społeczeństwa nie przynosi, to – parafrazując znaną kiedyś reklamę – „po co przepłacać?” czyli dokładać do skazanego? Ale to nie wszystko – moim i nie tylko moim zdaniem – istnienie instytucji „kary śmierci” stanowiłoby barierę dla przyszłych morderców. Widmo uśmiercenia za grzech zabójstwa jest na pewno przestrogą. Zawsze uważałem i uważam, że podstawowymi atrybutami prawa powinny być nieuchronność kary i jej dotkliwość. Te dwie rzeczy są niestety w Polsce bardzo mizernie egzekwowane.
Podsumowując, czekam z niecierpliwością na dzień, kiedy w Polskim prawie pojawi się na powrót kara śmierci. Najprostsze zasady są najlepsze: ukradłeś – obetniemy rękę co ukradła, zabiłeś – zostaniesz zabity. W końcu… CZŁOWIEK TEŻ ZWIERZĘ i TEŻ SWOJE PRAWA MIEĆ MUSI!