Przeczytałem dziś na Onet.pl krótki artykuł na temat uciążliwości bicia kościelnych dzwonów. Sprawa dotyczyła warszawskiego Ursynowa. Z pobliskiego kościoła co godzinę rozlegają się donośne bicia dzwonów. Od 6-tej rano :).Do tego jeszcze w określonych porach dzwon "wygrywa" jakąś melodyjkę. Na temat skarg mieszkańców proboszcz tegoż kościoła wypowiedział się krótko – "To tępi ludzie". Hmm, ciekawa opinia, zwłaszcza biorąc pod uwagę szum jaki rozpętał się w kraju z powodu koncertu Madonny, który ma się odbyć 15-go sierpnia i głośne protesty "katoholików"… No tak, na szczęście mieszkam w takiej okolicy, gdzie rzadko (na szczęście :)) słyszę bicie kościelnych dzwonów, ale w dzieciństwie mieszkałem w pobliżu kościoła i denerwowało mnie bicie (i budzenie) dzwonów o 6-tej rano. Katolicy często z drwiną wypowiadają się o muezinach nawołujących wiernych muzułmańskich do modlitwy. A czymże w takim razie jest bicie dzwonów? Czym różni się od nawoływania muezina? Może czas w końcu zrobić porządek z tymi dzwonami? Dlaczego ludzie nie wierzący w boga i mający ochotę dłużej pospać w niedzielę lub na urlopie są skazani na "pobudki" kościelnych dzwonów? Zawsze wydawało i wydaje mi się, że religia jest sprawą osobistą, wewnętrznym sposobem myślenia, kontemplowania bytności z bogiem w ciszy i spokoju. Ale bicie dzwonów?
…robi się o tym głośno (sic!):
http://www.przekroj.pl/galerie_raczkowski_galeria.html?galg_id=1305